Zima nie daje za wygraną
Pod koniec pierwszej dekady stycznia zima przypomniała o sobie z pełną mocą. Nasze Kaszuby wyglądały jak nie przymierzając Bieszczady. Wiele miejsc było tak zasypanych, że przez dwie lub trzy doby nie było najmniejszych szans żeby z nich wyjechać (są to zazwyczaj destynacje ostatniej kategorii odśnieżania, gdzie diabeł mówi dobranoc i stoją drogowskazy z napisem: Ptaki zawracać ;), a osoba odpowiedziana za stan dróg w gminie bezradnie rozkłada ręce tłumacząc, że niestety są priorytety). Inna sprawa, że dodzwonienie się do gminy potrafi graniczyć z cudem, bo zazwyczaj się sprzęga z awarią telefonii, internetu i wszystkich mediów działających normalnie w innych rejonach świata. Ja tam nie mam problemu, bo przecież jestem na emeryturze i nic już nie muszę, ale moja pracująca żona, po przejechaniu stu metrów, ofiarnie walcząc do ostatniej chwili, utknęła, nawet nie tyle w zaspie, co wprost na drodze. W tej sytuacji niezbędne było odkopywanie samochodu i ściąganie go z powrotem do domu, co nie było łatwe. Oczywiście, żeby dopełnić formalności, na dłuższy czas wysiadł prąd. Ale my, ludzie lodu, dzielni traperzy, jesteśmy przygotowani na takie warunki. Mamy na podorędziu świece, latarenki i przede wszystkim kominek, który nie wymaga żadnego zasilania i wspaniale nas dogrzewa w sytuacjach awaryjnych. Herbatę też możemy sobie bez przeszkód zrobić gotując wodę na kuchence gazowej. I tak przetrwaliśmy. Nie wspominam już o tych setkach ton śniegu, które trzeba było przerzucić, żeby móc wydostać się z domu i wreszcie z podwórka na drogę, dodam tylko, że trening był solidny a zabawa przednia ;)
Napisz do mnie
Kontakt
Formularz kontaktowy
Osoby zainteresowane kontaktem ze mną bardzo proszę o wypełnienie i przesłanie formularza
Social media