Dawno dawno temu, w zamierzchłych czasach gdzieś pomiędzy biblijnym potopem a wynalezieniem żarówki, mieszkaliśmy na czwartym piętrze w bloku wraz z nieprzeciętnej urody jamnikiem. Posiadacze wspomnianej rasy wiedzą, jakie te kochane skądinąd zwierzaki potrafią być złośliwe i jak potrafią zajść za skórę. Nasz był bardzo nieposłuszny i samowolny, co zresztą było bezpośrednią przyczyną jego przedwczesnego przeniesienia się za tęczowy most. Opieka nad psem w 90% spadała na żonę, która, wyczerpana po traumatycznych wydarzeniach, w końcu zapowiedziała, że od teraz to już tylko kot. Ale z kotami jest jak z chipsami, nigdy nie poprzestajesz na jednym. Ziarnko do ziarnka... i urosło nam stadko. Nasz pierwszy futrzak został znaleziony, a w zasadzie uratowany z udziałem policjantów z zamkniętego bagażnika auta na terenie ogródków działkowych, tuż przed przeprowadzką na wieś. Z racji urody i innych przymiotów zyskał imię TIGER ps. Prezes. Kocur jest absolutnie cudny, pluszowy i łagodny, a na dzielnicy robi za gwiazdę. Nasz drugi kot RYŚ vel RYSZARD ps. Ritchie zaadoptował nas w kolejnym roku. Historia jest prosta: poszliśmy do lasu zbierać rydze...i wróciliśmy w towarzystwie cętkowanego głodomora, który natychmiast zajął kanapę w salonie i tak już został. Biedaczek Tiger przez chwilę był w depresji, ale w końcu odnalazł się w roli ojca i po udzieleniu młodemu lekcji polowania, polegającej na wspólnym zamordowaniu bogu ducha winnego ptaka w naszym pięknym domu, zaakceptował nowe towarzystwo. Przeżyliśmy niemały szok po powrocie z pracy, ale od pamiętnego dnia kocurki są nierozłączną parą, wszędzie razem chodzą, dbają o siebie nawzajem i chętnie przebywają w swoim towarzystwie. Trzecia była Kropka vel Kropka, czyli Szefowa. Stara kotka karmiona początkowo pod krzaczkiem, potem przemieszkująca w postawionej dla niej budce, następnie bytująca w garażu... skończyła jako kot poduszkowo - nakolankowy. Mądrze i łaskawie nam panowała, trzymała dyscyplinę, wychowywała pozostałe futrzaki, wszystko przy niej chodziło karnie, jak nie przymierzając szwajcarskie zegarki na ruskiej licencji. Koteczka żyła u nas szczęśliwie i zakończyła żywot w wieku około 23 lat, co pewnie oscyluje w okolicach rekordu Guinnessa ;))) Jako następna w naszej rodzinie pojawiła się piękność w typie kotki syberyjskiej, szylkretowe cudo w brązowej szacie o wdzięcznym imieniu Perełka ps. Księżniczka. Koteczka znaleziona w piwnicy bloku w jednym z nadmorskich kurortów przez moją siostrę, podarowana nam z powodu przeprowadzki za granicę. Totalna outsiderka, preferuje własne towarzystwo i lubi dyktować warunki, po prostu słodycz, nie ma co. No i wreszcie co to za dom bez kota dochodzącego? Tych dochodzących było już kilka, pojawiały się, pewnego dnia znikały, jak to dziko żyjące stworzenia. Aktualnie dokarmiamy czarne cudo o złotych oczach imieniem DIABEŁ po prostu Diabeł. On odwdzięcza się i coraz częściej pilnuje nam samochodu.
Poniżej Galeria zdjęć naszych pociech
Napisz do mnie
Kontakt
Formularz kontaktowy
Osoby zainteresowane kontaktem ze mną bardzo proszę o wypełnienie i przesłanie formularza
Social media